Blog
Wywiad z Barbarą Mańkowską na temat przyjaźni Wlastimila Hofmana i Wacława Jędrzejczaka
Zapraszamy do lektury rozmowy z Panią Barbarą Mańkowską (wcześniej Lubicz-Lisowską) na temat przyjaźni jej taty - Wacława Jędrzejczaka z Wlastimilem Hofmanem.
Wlastimilówka - Przyjaźń Wlastimila Hofmana i Wacława Jędrzejczaka
Agnieszka Stefańczyk: Nasz wywiad zbiega się z drugą rocznicą śmierci Pani Taty - Wacława Jędrzejczaka. Proszę opowiedzieć, jak to się stało, że postanowiła Pani kontynuować jego dzieło zakładając Fundację Wlastimila Hofmana?
Barbara Mańkowska: Od wielu lat planowałam zajęcie się domem i jego otoczeniem, ale jak to w życiu bywa, ciągle stawało na drodze coś, co w danym momencie wydawało się ważniejsze. Wlastimilówka miała tatę – była "zaopiekowana" i cierpliwie czekała na swój czas w moim życiu. Ja, mieszkając daleko i rozwijając zawodowo, jedynie wspomagałam tatę, przyjeżdżałam tak często, jak mogłam. Myślę, że wszystkim, również mnie i tacie, wydawało się, że tak będzie zawsze. Niestety przyszedł dzień, w którym musiałam przejąć odpowiedzialność za to wyjątkowe miejsce.
AS: Czym dla Pani jest Wlastimilówka? Jak Pan Wacław traktował to miejsce?
BM: Dla mnie to dom. Po prostu. Cudowne miejsce, do którego zawsze mnie coś pchało, w którym mimo upływu czasu, różnych życiowych burz, zawsze było dokładnie tak samo spokojnie i ciepło. Dla taty natomiast była to ogromna praca i odpowiedzialność. Wiem, że wiele osób w pewien sposób miało mu za złe, że otrzymał takie dziedzictwo. Jednak czy oni byliby w stanie zaopiekować się nim z takim oddaniem? Wątpię. To mógł zrobić tylko prawdziwy przyjaciel, ktoś, kto wyższe wartości przedkładał ponad wartości materialne. Takim człowiekiem był mój ojciec.
AS: Może sięgniemy do początków przyjaźni Pani Taty z Wlastimilem Hofmanem? Jakie były okoliczności ich poznania?
BM: Po ciężkich przejściach, przymusowej pracy i ogromnej biedzie w czasie wojny tata był bardzo chorowity. Najczęściej miał kłopoty z płucami i ze względu na nie właśnie trafił do sanatorium w Szklarskiej Porębie Dolnej. Tam, podczas kuracji, jeden z nowopoznanych znajomych zapytał go, czy już był u Hofmana i po odpowiedzi negatywnej jeszcze tego samego dnia wybrali się do Wlastimilówki. Już po pierwszym spotkaniu Hofman poprosił, żeby tata koniecznie go jeszcze odwiedził. Po kolejnym spotkaniu były następne, a gdy turnus się zakończył, znajomość trwała w formie korespondencji. I tak to się zaczęło.
AS: Pomiędzy Panem Wacławem oraz Wlastimilem była duża różnica wieku, aż 42 lata. Jak kształtowała się przyjaźń między nimi? Jak wyglądała ta relacja?
BM: Według wielu powtarzających się relacji Hofman był cudownym, ciepłym człowiekiem, do którego wszyscy dosłownie lgnęli. To na pewno jedna z praprzyczyn tej znajomości. Jednak malarz był też intelektualistą, człowiekiem o niezwykłej wiedzy i ponadprzeciętnych możliwościach intelektualnych. Gdy zdamy sobie sprawę z tego, z jak wielkimi umysłami się przyjaźnił, możemy dojść do wniosku, jak bardzo brakowało mu partnera do dyskusji, kogoś, kto ma już pewne podstawy teoretyczne i może z nim wspólnie się rozwijać. O ileż łatwiej i przyjemniej jest prowadzić rozmowę z kimś, kto po prostu rozumie i na dodatek ma podobne poglądy, zamiast wszystko tłumaczyć, upraszczać.
AS: Pan Wacław oprócz bycia towarzyszem do rozmów stał się również modelem. Czy wie Pani ile obrazów powstało z jego udziałem?
BM: Niestety nie mam pojęcia. Znam wiele szkiców, kilka skończonych prac. Hofman każdą chwilę poświęcał na pracę lub pracę nad sobą.
AS: Jak Pani tata wspominał Wlastimila Hofmana? Do jakich wydarzeń z nim związanych najchętniej sięgał pamięcią?
BM: Najczęściej wspomnienia dotyczyły wspólnych dyskusji, tego jak bardzo pracowitym człowiekiem był Hofman oraz ostatnich dni, gdy razem wychodzili na spacer. Tata często mówił: "O, do tego miejsca chodziliśmy. I tu Hofman mówił dalej już nie idę. Wracamy." Wtedy był przecież dużo młodszy, nie do końca to rozumiał. Pod koniec życia taty, podczas wspólnych spacerów, dochodziliśmy do tego samego miejsca i… wracaliśmy.
AS: Wlastimil Hofman pod koniec życia poprosił Pani Tatę, by zamieszkał z nim. Jak on wspominał czas opieki nad artystą?
BM: Jak wcześniej wspomniałam, po wyjeździe z sanatorium panowie prowadzili korespondencję. Po jakimś czasie pojawiło się zaproszenie do ponownych odwiedzin we Wlastimilówce, a po wielu kolejnych, coraz częstszych spotkaniach obydwoje państwo Hofmanowie zaczęli ponawiać prośby, aby tata rozważył przeprowadzkę do Szklarskiej Poręby. W końcu tata się zgodził i, jak czas pokazał, został tu na zawsze. Tata zawsze mówił o Hofmanie z podziwem, pasją i oddaniem. Nigdy nie wspomniał o żadnych trudnościach, wręcz przeciwnie, mówił jedynie o tym jak pięknym i wartościowym czasem w jego życiu były lata spędzone we Wlastimilówce razem z państwem Hofmanami.
AS: Jakie przeciwności losu stanęły przed Panem Wacławem po śmierci Wlastimila Hofmana?
BM: Lata 70-te to trudny czas, zwłaszcza dla ludzi ceniących wartości związane z wiarą i patriotyzmem. Tym przepełniona była sztuka Hofmana, na dodatek dom trafił w prywatne ręce, a własność prywatna o dużej wartości w tamtym czasie też potrafiła sprowadzić na właściciela wiele kłopotów. Jak się można domyślić, na żadną pomoc nie można było liczyć, a nieprzychylnych ludzi wokół też nie brakowało. Na szczęście udało się przezwyciężyć wszelkie trudności i ta niezwykła pamiątka pozostała do dziś.
AS: Zwiedzający Wlastimilówkę wielokrotnie podkreślali niezwykłą pasję Pana Wacława. Czy zdarzało się, aby wracali wielokrotnie to tego miejsca? Czy przychodzili z własnymi opowieściami o malarzu?
BM: To prawda – przetrwanie tego domu w niezmienionym stanie i podtrzymywanie żywej pamięci o Hofmanie były dziełem życia mojego ojca. Do dziś wiele osób zagląda żeby wspomnieć, że kiedyś tu już byli, że oni sami lub członkowie ich rodzin pozowali do obrazów, że w rodzinie mają dzieła mistrza. Dla mnie osobiście jednak bliższe są te rozmowy, które pojawiają się w ostatnim czasie. Często zdarza się, że zaglądają ludzie chcący powiedzieć, że cieszą się, że mieli okazję choć chwilę porozmawiać z moim tatą, bo według nich był niezwykłym człowiekiem. To dla mnie bardzo wzruszające chwile.
AS: Jakie zadania stoją przed Fundacją Wlasitimila Hofmana?
BM: Chciałabym, żeby pamięć o Hofmanie trwała i była co najmniej tak żywa jak dotychczas. Aby to osiągnąć musimy pielęgnować wszystko to, co udało się dotychczas ocalić. Czeka nas więc remont domu i zorganizowanie prężnie działającej placówki kulturalnej. Wiele już udało się zrobić, ale to dopiero początek drogi. Liczę na to, że znajdziemy wiele osób chcących wspomóc nas swoją wiedzą i zaangażowaniem aby przywrócić do zwiedzania wnętrze domu oraz udostępnić archiwum.
Serdecznie dziękuję za rozmowę Pani Barbarze Mańkowskiej i życzę sukcesów w rozwijaniu Fundacji Wlastimila Hofmana.
Agnieszka Stefańczyk - Krakowski Dom Aukcyjny