Blog

Data dodania: 2022-03-30

Iwona Demko o wystawie Marii Pinińskiej-Bereś "Kobiecy rezerwuar"

Iwona Demko Maria Pinińska-Bereś Kobiecy rezerwuar - blog KDA

Iwona Demko o twórczości Marii Pinińskiej-Bereś w kontekście wystawy artystki w Galerii Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.


Wystawa Maria Pinińska-Bereś Kobiecy rezerwuar [14.02 – 12.03.2020]
Galeria Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie
Kuratorka: Iwona Demko
Współpraca: Fundacja im. Marii Pinińskiej-Bereś i Jerzego Beresia
Koordynatorka: Margaryta Vladimirova

Dr hab. Iwona Demko prof. ASP

Swój dyplom na Wydziale Rzeźby krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych robiłam w 2001 roku, czyli dokładnie w tym samym miejscu, jednak 45 lat później niż Maria Pinińska-Bereś. Pośród wielu brązowych, czarnych lub białych dyplomów, mój wyglądał inaczej – był cały różowy. Moja dyplomowa rzeźba była moją pierwszą różową rzeźbą. Przez całe wcześniejsze, dwudziestosiedmioletnie życie nienawidziłam tego koloru. Uważałam, że jest infantylny, niepoważny, mało godny, zbyt mocno kojarzony z kobiecością. A kobiecość nie przystoi prawdziwej rzeźbiarce i nie jest to coś, z czym należałoby się obnosić. Jednak kiedy robiłam dyplom, coś w środku mnie kazało mi wybrać ten kolor. Kiedy pomalowaną rzeźbę zobaczył profesor Jerzy Nowakowski – będący moim promotorem – powiedział: "Maria Pinińska-Bereś". Wtedy po raz pierwszy usłyszałam to nazwisko. Nigdy nikt wcześniej nie pokazał mi jej prac. Myślałam, że jestem pierwszą osobą, która odważyła się na ten zakazany kolor. Użyłam wtedy bardzo zbliżonego odcienia różu, do tego, jakim posługiwała się Maria. Nie miałam o tym pojęcia. Nie wiedziałam również, że różowy stanie się moim kolorem sztandarowym – tak samo, jak Pinińskiej.

 

Iwona Demko

Iwona Demko, z cyklu "Spécialité de la maison" (2016) [źródło: archiwum artystki]


Mój dyplom był olbrzymią, ponad czterometrową, abstrakcyjną formą. Aby ją przenosić, potrzebowałam pomocy pięciu mężczyzn. Ten fakt wymusił moją kolejną decyzję. Postanowiłam poszukać materiału, który będzie lekki w transporcie, tak, abym nie musiała prosić o pomoc mężczyzn. Znalazłam gąbkę. Zrobiłam abstrakcyjne formy, tym razem w gąbce oklejonej miękkim i przyjemnym, RÓŻOWYM polarem. Jedną (chudą, kobiecą) ręką obracałam 1,5-metrowe formy. Byłam samowystarczalna i szczęśliwa. Podzieliłam się moimi doświadczeniami z kuratorką pracującą w BWA w Sanoku, Agatą Sulikowską-Dejeną, a ona po wysłuchaniu mojej historii zapytała, czy wiem, że to samo mówiła Pinińska-Bereś, która chciała nosić swoje rzeźby sama, "bez pomocy męskich bicepsów"1. Nie wiedziałam.

Maria Pinińska-Bereś Odaliska i niewolnica

Maria Pinińska-Bereś, "Odaliska i niewolnica" (1990) [fot. Marek Gardulski]


Kiedy odnalazłam słowa Pinińskiej, nie mogłam uwierzyć. Mogłabym powtórzyć większość jej słów, a właściwie przez cały czas nieświadomie je powtarzałam. Początkowo ucieszyła mnie zbieżność naszych doświadczeń. Po raz pierwszy nie czułam się odosobniona w swoim doświadczeniu rzeźbiarki. Myśl o tym, że była kiedyś artystka, która czuła to samo, co ja była wspierająca, kojąca, dodająca odwagi i pewności. Nie wiele wiedziałam wtedy o sztuce feministycznej. A nawet gdybym wiedziała, zapewne bym się jej wyparła. Po ukończeniu studiów "wylały się" ze mnie tematy związane z moim wewnętrznym światem, a ten świat był światem kobiety. Maria mówiła, że nagle odblokował się u niej ten "kobiecy rezerwuar"2. Podobnie było u mnie. Tak jak i Maria nie wiedziałam, że to, co robię, nazywa się sztuką feministyczną. I tak jak i ona zdziwiłam się wtedy, kiedy ktoś, tak mnie sklasyfikował. Robiłam prace o życiu, które znałam.

Po studiach przestałam również kurczowo trzymać się tego, czego nauczyłam się na akademii. Postanowiłam szyć swoje prace z tkanin, z materiału zupełnie niepoważanego w środowisku, z którego się wywodziłam. Tak jak i Maria odczuwałam swoje twórcze działania jako konieczność silniejszą od dyskomfortu związanego z brakiem zrozumienia ze strony odbiorców. Jednak zanim ją poznałam, w swoim odczuwaniu świata i przetwarzaniu go na język sztuki czułam się bardzo odosobniona. Nikt nie pokazał mi sztuki tworzonej przez inne kobiety. Maria Pinińska-Bereś była pierwszą artystką, dzięki, której poczułam, że to, co robię, nie jest dziwne. Podczas studiów nieświadomie bardziej chciałam się podporządkować, niż szukać wewnątrz siebie. Nie było też kobiet, profesorek, które w swojej twórczości mówiłyby o własnej przynależności do płci. Nie miałam mentorki. Być może dlatego chłonęłam jej prace. Zwłaszcza te, gdzie odkrywałam małe motywy waginalne: "Mój uroczy pokoik" (1975), "Król i królowa" (1986), "Płonąca żyrafa" (1989), "Odaliska i niewolnica" (1990). Czasami odkrywałam (po czasie) niezwykłe podobieństwo między naszymi pracami, jak w "Pierożku" (1987) Pinińskiej i moimi "Spécialité de la maison" (2016), gdzie tak jak i Maria wykorzystałam szklany klosz, aby zakryć nim rzeźbę.


Iwona Demko

 

Nikt nigdy nie zniszczył mojej pracy, jak to miało miejsce w przypadku Pinińskiej, jednak wiele razy słyszałam bardzo negatywne opinie, czy obraźliwe słowa. Nie miałam braci tak jak Ona, tylko jedną siostrę. Być może dlatego nie czułam, żebym była traktowana w domu inaczej. Jednak kiedy skończyło się moje dzieciństwo, kiedy zaczęłam wychodzić z domu w świat, poczułam - podobnie jak Ona – "coś na kształt upokorzenia i zawiedzenia tym, że jestem kobietą"3. Nie byłam również – tak jak i Ona – pogodzona z moją biologią. Wstydziłam się jej. Tak jak i dla Niej, biologia i to, co z niej wynikało, było dla mnie przekleństwem. Ja również bardzo długo nie mówiłam nikomu o moich spostrzeżeniach, "które uważałam za krzywdzące i upokarzające kobiety"4. Nauczyłam się ich nie widzieć i nie słyszeć. Bagatelizować. Zapominać o nich. Czasami się z nich śmiałam. Nie starałam się kolekcjonować ich tak, jak to robiła Pinińska, jednak one zostawały we mnie. Nigdy też tak jak Maria nie wystawiłam albumu ze zdjęciami swoich prac w czasie wystawy, dlatego być może nikt nie mógł wpisać tam obraźliwych słów. Dzisiaj jest pod tym względem inaczej. Podobne słowa kierowane są do mnie w e-mailach lub komentarzach w Internecie.

 

Maria Pinińska-Bereś Mój uroczy pokoik, Płonąca żyrafa

 

Kiedy myślę o podobieństwie naszych "takich" doświadczeń, świadomość ta nie działa budująco. Mimo to, że nasze dyplomy były oddzielone od siebie czterdziestoma pięcioma latami, nie było właściwie najmniejszej różnicy pomiędzy naszymi odczuciami jako kobiet-rzeźbiarek. Zastanawiam się, czy obecnie uczące się na Wydziale Rzeźby studentki mają podobne doświadczenia. Chociaż w moim przypadku świadomość tych lekcji pojawiła się kilka lat po studiach, podobnie jak w przypadku Marii. Zastanawiam się także jaki bagaż życia wniosą w dorosłość dzisiejsze dziewczynki. Czy będzie jakaś różnica? Czy nadal będą rosły w poczuciu upokorzenia i zawiedzenia tym, że są kobietami?

Dzisiaj twórczość Marii Pinińskiej-Bereś należy do kanonu historii sztuki, została uznana. Jednak nie mam pewności, czy mimo to absolwentki naszej uczelni bez żadnej przeszkody mogą korzystać i korzystają w twórczości ze swojego kobiecego rezerwuaru?

Nie poznałam Marii Pinińskiej-Bereś osobiście i nie wiem, czy lubiłybyśmy się, gdybyśmy się znały. Wiem jednak, że bardzo wiele jej zawdzięczam i to zawsze pozostanie dla mnie ważne. To emocja, której nie da się opisać. Wiem, że zawsze będę czuła niewidzialne połączenie między nami.

Wystawa "Kobiecy rezerwuar" w Galerii ASP jest pierwszą prezentacją twórczości Marii Pinińskiej-Bereś zorganizowaną w murach jej macierzystej uczelni. Cieszę się, że to właśnie ja jestem kuratorką tej wystawy. Zawsze chciałam móc zrewanżować się za to, co od niej dostałam.

Przypisy:
1. Maria Pinińska-Bereś, Jak to jest z tym feminizmem, [w:] Sztuka kobiet, Galeria Bielska BWA, 2000, s. 195.
2. Ibidem, s. 194.
3. Ibidem.
4. Ibidem.

Blog o sztuce, Krakowski Dom Aukcyjny

ZPAP

 

Serdecznie dziękujemy za umożliwienie publikacji artykułu Joannie Warchoł (prezes Związku Polskich Artystów Plastyków Okręg Krakowski), Iwonie Demko, Bettinie Bereś oraz Markowi Gardulskiemu.

 


[Źródło: Iwona Demko, Kobiecy rezerwuar, Maria Pinińska-Bereś, [w:] "Głos Plastyków. Pismo Informacyjno-Artystyczne Związku Polskich Artystów Plastyków okręgu Krakowskiego", 1/2020, s. 48-50.]

 

Iwona Demko - urodziła się w 1974 roku w Sanoku. Studiowała na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w 2001 roku otrzymała dyplom z wyróżnieniem w pracowni prof. Jerzego Nowakowskiego. W 2012 roku uzyskała tytuł doktory, cztery lata później natomiast doktory habilitowanej. Od 2008 roku artystka pracuje na macierzystej uczelni, obecnie na stanowisku profesory, prowadzi Pracownię Intermedialnego Rozszerzenia Warsztatu Rzeźbiarskiego. Zajmuje się również kuratorstwem, była kuratorką kilku wystaw artystycznych o charakterze feministycznym, np. ekspozycji "Krzątaczki". Czynnie działa w życiu artystycznym Krakowa i uczelni, była inicjatorką i organizatorką "Roku Kobiet z ASP", którego celem było zwrócenie uwagi na 100-letnią obecność kobiet w gronie studentek macierzystej uczelni artystki. W kręgu zainteresowań Iwony Demko znajduje się również historia sztuki kobiet, artystka bada dzieje pierwszych studentek krakowskiej ASP, jest autorką książki o Zofii Baltarowicz-Dzielińskiej. W 2002 roku otrzymała Stypendium Twórcze Miasta Krakowa w Dziedzinie Rzeźby, natomiast w 2019 roku stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego celem była kontynuacja badań nad historią pierwszych studentek krakowskiej ASP. Rzeźbiarka prezentowała swoje prace na ponad 160 wystawach zbiorowych i indywidualnych w kraju i za granicą.

powrót do listy wpisów

x
«
»